logo

logo

poniedziałek, 27 lipca 2015

Prawdziwego pracownika poznaje się po tym jak zaczyna ....


Druga poruszana kwestia wydaje się być oczywistą, ale jak pokazuje praktyka wcale nie jest. Zaczynanie spotkania o czasie nie jest wcale takie proste jak się wydaje. Dlaczego? Pierwsza odpowiedź, to oczywiście słabe zarządzanie czasem w firmach w ogóle. M.in. wspominany tutaj nadmiar spotkań, które dodatkowo zawsze planowane są jedno po drugim. Niestety metody teleportacji nie opracowano jeszcze więc fizyczne przemieszczanie się wymaga czasu. Powoduje to również to, że osoby „pomiędzy spotkaniami” muszą skorzystać z toalety, zjeść coś itd. Mało tego każdy z nas był w takiej sytuacji co powoduje, że bardzo łatwo jest takie zachowania zaakceptować. Oczywiście występowanie takich sytuacji oraz ich akceptowanie powoduje, ze coraz więcej osób tak się zachowuje. I koło się zamyka.

Co więc zrobić, żeby to poprawić? Dość prostym teoretycznie rozwiązaniem jest rozpoczynanie zawsze o wyznaczonym czasie. Co jednak, jeżeli osoba, która się spóźnia jest Szef Wszystkich Szefów lub po prostu ktoś niezbędny dla spotkania? I tu nie ma dobrej odpowiedzi. W firmie musi być KULTURA organizacyjna, która pozwala rozpocząć spotkanie mimo wszystko albo, jeżeli osoby są kluczowe to przełożyć spotkanie. W tym wypadku musi jednak zaistnieć jeden ważny argument – wsparcie i akceptacja zarządu firmy do takich zachowań.

Każdy łatwo znaleźć może spory błąd w rozumowaniu powyżej. Otóż propozycja powyżej odnosi się do skutku, a nie do przyczyny. Co więc zrobić, aby ludzie nie spóźniali się na spotkania? Znowu numerem jeden jest oczywiście KULTURA organizacji, która kładzie nacisk na szanowanie czasu swojego i innych (bo do tego sprowadza się spóźnialstwo). A dodatkowo można wprowadzić zasadę, że nie wolno planować spotkań „jedno po drugim” a np. z 15min przerwą na przemieszczanie się.

Życzymy powodzenia przy wprowadzaniu w/w zasad. Pamiętajcie, że zmiany należy zacząć od siebie!

Biurfficiency

czwartek, 16 lipca 2015

Jak poprawiać jakość spotkania cz.1.


Zgodnie z obietnicami przyjrzymy się po kolei wszystkim dobrym praktykom przedstawionym w pierwszym poście z tego cyklu. Postaramy się także zaproponować Wam jak taką dobrą praktykę wprowadzić w życie.

Zaczynamy więc od celu. Każde spotkanie (nawet towarzyskie) ma jakiś cel. Jest organizowane „po coś”. Pytanie czy wszyscy jego uczestnicy takowy cel znają i chcą podczas spotkania go osiągnąć? Zazwyczaj niestety nie... Ale dlaczego? Po pierwsze często organizator nie wie po co zaprosił na spotkanie i co chce osiągnąć. A nawet jeżeli wie, to nie dzieli się tą wiedzą z innymi uczestnikami. Albo (co w mojej praktyce zdarza się najczęściej) dzieli się, ale już podczas samego spotkania.

Dlaczego jest to problem? Po pierwsze sam organizator nie mając jasno określonego celu nie jest w stanie dobrze przygotować się, a przede wszystkim poprowadzić spotkania. Po drugie nie daje na to szansy również osobom, które zaprosił. A po trzecie zaproszone osoby nie są w stanie ocenić czy w ogóle muszą być na danym spotkaniu czy np. nie lepiej byłoby poprosić kogoś innego na dane spotkanie. Ta ostatnia kwestia jest szczególnie istotna jeżeli mają być omawiane bardzo szczegółowe kwestie i osoba zaproszona nie jest w nich ekspertem, ale do takiego eksperta „ma dostęp”.

Co więc zrobić? Oczywiście przemyśleć cel spotkania. Czyli co chcemy osiągnąć na jego końcu. Czy ma to być decyzja w jakiejś kwestii, wspólne stanowisko, oferta, plan działań itd. Po drugie wysyłając zaproszenie (odpowiednio wcześniej) napiszcie jaki jest cel tego spotkania. I niech to będzie pierwszy punkt w agendzie. Po powitaniu wszystkich przybyłych pierwsze zdanie powinno brzmieć mniej więcej „Celem tego spotkania jest … . Po spotkaniu powinniśmy otrzymać …” itp.

Nie jest to trudne, a może praktycznie z miejsca poprawić jakość Waszych spotkań. Oczywiście im więcej osób zacznie stosować te praktyki tym lepiej. W idealnej sytuacji ta zmiana pojawia się na samej górze, ale jeżeli tak nie jest to po prostu trudno. Róbcie swoje.

Natomiast jeżeli jesteście zapraszani na spotkania macie prawo (a nawet obowiązek) w przypadku braku informacji o celu po prostu o niego zapytać. Tak samo przychodząc na spotkanie nie bójmy się pytać o to, po co na nim jesteśmy. Taka dobrze pojęta asertywność wyjdzie wszystkim na zdrowie.

A jak to wygląda u Was?

Zapraszamy do komentowania

Biurficiency

piątek, 19 czerwca 2015

(Nie)efektywne spotkania


Dzisiaj o tym co w organizacji wywołują nieefektywne spotkania.

W momencie gdy uczestnicy spotkań stwierdzą (świadomie lub nie), że spotkania są bezproduktywne pojawiają się następujące efekty uboczne.

Po pierwsze spotkania stają się … dłuższe… i nie chodzi o to, że uczestnicy starają się mimo wszystko osiągnąć jakiś cel na spotkaniu. Po prostu jest coraz większe przyzwolenie na „opowieści dziwnej treści”, dygresje i nic nie wnoszące dyskusje. Ludzie przestają szanować zarówno spotkanie jako takie jak również swój i innych czas.

Takie spotkania stają się również z powodów jak wyżej mniej efektywne i nie przynoszą zamierzonych rezultatów… Tym bardziej, że nikt, nie wyłączając organizatora spotkania, nie wie jakich rezultatów oczekuje.

Paradoksalnie zwiększa się liczba spotkań, a spotkania jako takie stają się sposobem i narzędziem (sic!) rozwiązywania problemów i dobre są tak naprawdę na wszystko. W myśl zasady, że jak nie wiadomo co zrobić, rób spotkanie.

Coraz większa liczba osób jest zapraszanych bez przemyślenia po co taka osoba mogłaby być potrzebna. Więc coraz częściej i częściej zaprasza się osoby dla samego faktu zapraszania i tworzy się całą grupę „bywalców” spotkań. Dość popularnym efektem jest również budowanie rangi spotkania na podstawie zaproszonych osób oraz nie tak rzadkie „fochy” osób, które nie są zaproszone.

Ustalone akcje, jeżeli takie są, nie są realizowane na czas, często z powodu nie przypisanych odpowiedzialności, albo po prostu z tego powodu, że osoby odpowiedzialne nie wiedzą, że mają coś do zrobienie, a to dlatego, że…

… pracownicy na spotkaniu robią dziesiątki różnych rzeczy, ale rzadko aktywnie uczestniczą w spotkaniu, notują lub w ogóle uważają i zauważają co się dzieje. Zamiast tego pracują na laptopach, zabawiają się komórką lub po prostu śpią na jawie. Dodatkowo spóźnianie się, wychodzenie w trakcie, odbieranie telefonów etc. jest na porządku dziennym i całkowicie spotkanie dezorganizuje, przy ryzykownym założeniu, że jest choćby trochę zorganizowane.

Kolejnym efektem jest frustracja, którą wywołują spotkania. Pojawiają się coraz częstsze komentarze o zapełnionych kalendarzach itd. Co ciekawe popularną opcją „nic nie robienia” jest ucieczka na kolejne spotkania.

Ostatnim efektem jest dłuższe godziny pracy (nadgodziny?). Z jednej strony na wykonanie niezbędnych zadań pozostaje realnie dużo mniej czasu, a kiedyś trzeba swoją robotę zrobić. Dodatkowo coraz trudniej i trudniej jest znaleźć dogodny termin spotkania, co powoduje, że spotkania „trafiają” w przerwy obiadowe lub „wolne” popołudnia (od 16.00 w górę).

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że zarządzający, spiesząc się z jednego spotkania na drugie po prostu tego nie widzą…

Jeżeli widzisz to u siebie w organizacji, to znaczy, że organizacja ma problem ze spotkaniami. A jak temu przeciwdziałać i co zrobić aby sytuację poprawić dowiecie się w kolejnych odsłonach.

Zapraszamy do komentowania

Biurfficiency

wtorek, 9 czerwca 2015

Spotkania ... meetingi... zebrania...


Dzisiaj pierwszy post rozpoczynający kolejną serię publikacji. Tym razem na tapetę weźmiemy spotkania. I oczywiście nie chodzi o spotkania osobiste ale te zawodowe. W świecie korporacji (ale także mniejszych firm) stały się one straszną plagą. Na ile może to być problematyczne najlepiej pokażą liczby – w końcu wszyscy jesteśmy profesjonalistami opierającymi się na danych ;).

Średnio każdy z pracowników bierze udział w 62 spotkaniach w miesiącu, z czego 50% czasu uznają za stracony. Kierownicy wyższego szczebla spędzają na spotkaniach między 40 a 50% swojego czasu, z czego aż 30% uznają za stratę czasu. W Stanach Zjednoczonych każdego dnia odbywa się 11 MILIONÓW (!!!) spotkań.

Co więc zrobić, aby ten czas odzyskać? Najprościej odpowiedzieć – zmniejszyć liczbę spotkań i poprawić ich efektywność. Niestety nie jest to tak proste. Dobrym początkiem jest wdrożenie kilku podstawowych zasad:

- określ cel spotkania i poinformuj o nim uczestników

- zawsze zaczynaj spotkanie o zaplanowanym czasie (nawet jeżeli ktoś się spóźnia)

- nie powtarzaj informacji tym, którzy się spóźnili

- skróć spotkania

- zakończ na czas

- zaproś tylko te osoby, które są niezbędne (ergo zmniejsz liczbę uczestników)

- zawsze przygotuj agendę i się trzymaj się jej

- po spotkaniu (szczególnie z osobami z „zewnątrz”) przygotuj i roześlij notatki

Tylko tyle i aż tyle… W kolejnych odcinkach omówimy każdy z punktów oraz zaproponujemy narzędzia i sposoby, aby osiągnąć cel. Napiszemy także (już w następnym odcinku) jakie są inne efekty występowania „złych” spotkań.

Czy znacie jakieś inne złote zasady dla spotkań?

Podzielcie się…

Biurfficiency

piątek, 15 maja 2015

Jak komunikować się za pomocą maila – cz.6


W dzisiejszym odcinku poruszamy dwie ostatnie kwestie przy tworzeniu maila:

- treść maila i jej poprawność językowa,

- co dalej z mailem

Pierwsza kwestia wydaje się oczywista, chociaż nie dla wszystkich i wymieniamy ją tylko dla porządku. Jeżeli już coś piszesz upewnij się, że jest napisane poprawnie pod względem językowym. Zarówno gramatyka jak i ortografia są ważne. Nikt z Was nie chce stać się ofiarą krążącej po całej firmie anegdoty ani tym bardziej zyskać jakąś biurową „ksywkę” a powiązaną z wpadką językową (jak kolega MISZCZ siedzący koło mnie J ). Oczywiście obecne narzędzia mają opcję autokorekty, ale upewnijcie się, że są włączone (!). A poza tym niektórych byków automat nie wykryje.

Bardzo ważne jest to w urządzeniach mobilnych, gdzie często spotyka się narzędzia autokorekty, a w których słowniki bywają ubogie. Szczególnie dotyczy to tych urządzeń w których używacie klawiatury typu swype. Przykład:

Chcę napisać: Spotkajmy się w maju…

Mój telefon chce napisać: Spotkajmy się w maku...

Osobną kwestią jest posługiwanie się językiem wroga (czyli językiem „oficjalnym” w Waszym zakładzie). Wierzcie mi autotranslatory nie są wyjściem. Jak nie znasz języka nie staraj się w nim pisać lub jeżeli nie ma wyjścia poinformuj adresata, że nie znasz języka i musiałeś skorzystać z translatora. Uwierz mi pomoże to uniknąć wielu nieporozumień.

Ostatnie rzecz to wszelkie pogrubienia, podkreślenia, kursywy, kolory, WIELKIE LITERY, różne rozmiary itd. Używać można ale tylko w bardzo ograniczonym zakresie, ich nadużywanie spowoduje, że przestaną spełniać swoją rolę i nie będą niosły treści. Np. jeżeli mail jest długi możesz pogrubić najważniejsze zdania, lub je podkreślić. Co do kolorów, to znaną praktyką jest zaznaczanie treści skierowanych do konkretnych osób w różnych kolorach. Natomiast staraj się unikać wielkich liter i różnej wielkości i typu czcionki. Wygląda to mało profesjonalnie, a czytanie takich wynalazków strasznie męczy. 

Druga kwestia na dziś to co dalej z mailem. Tutaj najwięcej zależy od tego czego oczekujesz po mailu, a to powinieneś wiedzieć przed jego wysłaniem – bo jak założyliśmy na samym początku serii wiesz po co i dlaczego wysyłasz maila i adresujesz go do właściwych ludzi. A skoro wiesz to przed naciśnięciem przycisku „wyślij” a jeszcze lepiej przed naciśnięciem „stwórz nowy email” to … możesz swoje oczekiwania zamieścić w treści. Aby oszczędzić sobie rozczarowań nie zakładaj, że adresaci będą wiedzieli czego od nich oczekujesz. Jeżeli chcesz, żeby skomentowali [KNU1] napisz to, jeżeli chcesz żeby potwierdzili, że się zapoznali … tak tak … napisz to, jeżeli chcesz odpowiedzi napisz to i jeszcze napisz do kiedy oczekujesz na odpowiedź.

I to by było na tyle. W kolejnym odcinku (już ostatnim) o tym co zrobić po drugiej stronie „Internetu” czyli jak zachować się będąc adresatem.

Pozdrawiamy

biurfficiency


wtorek, 12 maja 2015

Jak komunikować się za pomocą maila – cz.5

Dzisiaj o standaryzacji wypowiedzi wewnątrz maila.

Jak mogliście się przekonać w postach mówiących o Lean, jednym z tematów, które przewijają się non-stop jest standaryzacja. Więc i o standaryzacji będzie mowa. A konkretniej o standaryzacji wypowiedzi wewnątrz maila.

Jaki jest cel standaryzowania tego co umieszczać będziecie wewnątrz maila? Oczywiście to co zawsze w przypadku standaryzacji. Uproszczenie przekazu, czasu wykonania operacji (pisania maila), uniknięcie błędów (pominięcie ważnych kwestii etc.).

Kiedy standaryzować? W naszej ocenie tylko i wyłącznie wewnątrz organizacji. Powód jest oczywisty – standaryzowana wypowiedź wymaga od odbiorcy rozumienia standardu, a tego w przypadku odbiorcy zewnętrznego zapewnić nie możecie.
Drugie kryterium jest zdroworozsądkowe – czyli czy można kwestię, którą zamierzacie opisać przedstawić w wystarczający sposób z użyciem standardu.
Ale jeżeli uznacie, że wypowiedź można zestandaryzować to polecamy:
- w przypadku planu działań popularne:
                WHO WHAT WHEN / KTO CO KIEDY
(pozwoli to w sposób jednoznaczny określić oczekiwania co do zadania)
- w przypadku opisu problemu niezbyt dobrze znane:
5W2H (od angielskich WHAT WHEN WHERE WHO HOW HOW Many = CO, Kiedy; Gdzie; Kto; Jak; Jak dużo)
A ponieważ niezbyt dobrze znane więc tłumaczę:
- CO – co jest problemem?
- KIEDY – kiedy wykryto problem
- GDZIE – gdzie wykryto problem (w którym procesie, dziale etc)
- KTO – kto wykrył, zauważył problem
- JAK – jak zostało to wykryte
- JAK DUŻO – jak dużo jest wystąpień problemu, czy jest dużo przypadków, wiele wadliwych wyrobów etc
I wiele, wiele innych sposobów na sformatowanie informacji tak, aby była zrozumiała dla wszystkich.
Oczywiście jeżeli uznacie i wprowadzicie inny standard, który będzie lepiej się sprawdzał tym lepiej.
Więc idźcie i standaryzujcie…
biurfficiency

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

RECENZJA 59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele


Witam,

 Nasza seria postów z okolicy Bożego Narodzenia, w której opisywaliśmy kilka książek, które nadają się na prezenty pod choinkę cieszyła się sporą (jak na niezbyt duży zasięg tego bloga) popularnością.
W związku z tym dzisiaj kolejna recenzja ostatnio przeczytanej (wysłuchanej) książki.

"59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele" autor Richard Wiseman.

Pierwsza rzecz to opis tej pozycji z tzw. okładki. Jeżeli przeczyta się ją niezbyt dokładnie (tak jak ja) to dojdzie się do przekonania, że pozycja ma coś wspólnego z efektywnością itp. A jest to bardzo mylące. Na marginesie cały ten tytuł z z 59 sekundami także do zawartości ma się nijak.

Więc jak już udało się ustalić książka nie jest o efektywności zarządzaniu czasem ani niczym podobnym.

Więc o czym jest?

Odpowiedź jest co najmniej trudna. I żeby to wytłumaczyć należy opisać co ta książka zawiera w swej treści. Otóż jest to nim niej ni więcej tylko zbiór opisów eksperymentów psychologicznych, głównie amerykańskich, a dotyczących wielu aspektów życia. Zaczynając od tego jak należy (bądź nie) chwalić dzieci, żeby im się nie poprzewracało, po prokrastynację, elementy uwodzenia itd.

Co łączy poszczególne elementy, tudzież jaki jest klucz wg którego w książce jest to co jest? Na pierwszy a także na drugi rzut oka (niezbyt wprawdzie dociekliwy) nie ma żadnego. Autor, który niewątpliwie przegląda / interesuje się / bada psychologię i eksperymenty z nią związane wrzucił w jedną książkę wszystko co wydawało mu się intersujące.

A wszystko podane w dość zjadliwej formie wg formuły - przykładowe zachowanie -> potoczne / intuicyjne wytłumaczenie zachowania -> opis eksperymentu i jego interpretacja.

Opisy eksperymentów są stosunkowo krótkie i nie nudzą, wszystko napisane przystępnym językiem bez naukowego żargonu i zadęcia.

Generalnie lekkostrawne i przyjemne.

Wartość dodana - niezbyt duża także ze względu na różnorodność tematu i mimo wszystko powierzchowność.

W naszej ocenie raczej ciekawostka niż poważna pozycja. Może się przydać kiedy chcecie zabłysnąć w towarzystwie (imponując wiedzą z psychologii i sypiąc przykładami eksperymentów z literatury), albo gdy jakiś temat z ta zawartych Was interesuje i chcecie złapać punkt odniesienia, autorów prac etc. Ewentualnie gdy prezentujecie coś np. o prokrastynacji, to wstawka z badaniami może zaciekawić.

Poza tym raczej ciekawostka niż wartościowa pozycja.
 

Biurfficiency